wtorek, 13 listopada 2012

Każdy walczy w imię własnych zasad.


SGD, dzień 2:
cztery pulpeciki wołowe (200),
duży pomidor (45),
dwie marchewki (40).
285/300 kcal.

Nie zdążyłam dziś zjeść śniadania i nie kupiłam sobie niczego do jedzenia w szkole. I dobrze - nie wiem jak inaczej zmieściłabym się w tak małym limicie. Kiedyś jakimś cudem dawałam radę, jedząc pięć posiłków dziennie i najadając się. Za niedługo znów tak będzie.



Co do mojego zamiaru zrzucenia 8-10 kg w miesiąc:
To nie jest jakoś tak luźno rzucona liczba. Przyjęłam 7500 kcal potrzebnych do spalenia kilograma tłuszczu i obliczyłam, że schudnę co najmniej 7 kg w ten miesiąc, jeśli ani razu nie zawalę SGD. Do tego dochodzi woda i mięśnie, więc mogę chyba spodziewać się nawet dziesięciu. 

5 komentarzy:

  1. fantastyczny bilans, podziwiam, ja bym nie dała rady :) w takim razie trzymam kciuki za te 10 kg, mam nadzieję że nie przyniesie to żadnych konsekwencji zdrowotnych..

    OdpowiedzUsuń
  2. Gratuluję bilansu, mam nadzieje, że i ja kiedyś zejdę poniżej 300kcal. Też jestem na SGD i się zastanawiałam ile można na niej schudnąć. Powodzenia :)

    http://skinnycosette.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  3. pięknie się mieścisz w bilansach, jeśli tak dalej pójdzie to schudniesz ile założyłaś.
    Tylko wiesz, przy takiej ilości kcal nie chudniesz z tłuszczu, tylko najpierw z mięśni... żeby gubić tłuszcz, trzeba jeść więcej (ponad 1o00 kcal) i dużo ćwiczyć...

    OdpowiedzUsuń
  4. Szok, że dajesz radę w takich limitach! Gratuluję!
    Obyś schudła te 10 kg i była szczęśliwa :)

    OdpowiedzUsuń
  5. co do poprzeniego bloga, mi sie snia nalesniki z bita smietana i polewa czekoladowa... mhmmm
    300 kcal ? wow... kiedys tez tak robilam, teraz przeplatam z Mia, wiec kiedy probuje nie rzygac, to musze jesc jakies 400 500 kcal. :))
    www.realdream45.blogspot.com.es

    OdpowiedzUsuń