SGD, dzień 2:
cztery pulpeciki wołowe (200),
duży pomidor (45),
dwie marchewki (40).
285/300 kcal.
Nie zdążyłam dziś zjeść śniadania i nie kupiłam sobie niczego do jedzenia w szkole. I dobrze - nie wiem jak inaczej zmieściłabym się w tak małym limicie. Kiedyś jakimś cudem dawałam radę, jedząc pięć posiłków dziennie i najadając się. Za niedługo znów tak będzie.
Co do mojego zamiaru zrzucenia 8-10 kg w miesiąc:
To nie jest jakoś tak luźno rzucona liczba. Przyjęłam 7500 kcal potrzebnych do spalenia kilograma tłuszczu i obliczyłam, że schudnę co najmniej 7 kg w ten miesiąc, jeśli ani razu nie zawalę SGD. Do tego dochodzi woda i mięśnie, więc mogę chyba spodziewać się nawet dziesięciu.
fantastyczny bilans, podziwiam, ja bym nie dała rady :) w takim razie trzymam kciuki za te 10 kg, mam nadzieję że nie przyniesie to żadnych konsekwencji zdrowotnych..
OdpowiedzUsuńGratuluję bilansu, mam nadzieje, że i ja kiedyś zejdę poniżej 300kcal. Też jestem na SGD i się zastanawiałam ile można na niej schudnąć. Powodzenia :)
OdpowiedzUsuńhttp://skinnycosette.blogspot.com/
pięknie się mieścisz w bilansach, jeśli tak dalej pójdzie to schudniesz ile założyłaś.
OdpowiedzUsuńTylko wiesz, przy takiej ilości kcal nie chudniesz z tłuszczu, tylko najpierw z mięśni... żeby gubić tłuszcz, trzeba jeść więcej (ponad 1o00 kcal) i dużo ćwiczyć...
Szok, że dajesz radę w takich limitach! Gratuluję!
OdpowiedzUsuńObyś schudła te 10 kg i była szczęśliwa :)
co do poprzeniego bloga, mi sie snia nalesniki z bita smietana i polewa czekoladowa... mhmmm
OdpowiedzUsuń300 kcal ? wow... kiedys tez tak robilam, teraz przeplatam z Mia, wiec kiedy probuje nie rzygac, to musze jesc jakies 400 500 kcal. :))
www.realdream45.blogspot.com.es