Odpowiadając na Wasze pytania w komentarzach - tak, przy moich bilansach waga szybko leci w dół. "Kilogramy spadają jak z World Trade Center" tak ujęła to kiedyś któraś z dziewczyn. Bardzo trafnie.
Po tygodniu ważę 54,6 kg. Przypominam, że gdy się tu pojawiłam było 60,7 :)
Szczerze mówiąc, zawsze mówiłam, że byle do 56 kg, że taką wagę byłabym już w stanie zaakceptować. Ale wciąż czuję się jak słonica, choć ubrania robią się nieco luźniejsze. Cóż, nie spodziewam się przecież, że w tydzień poleci mi 10 cm z uda. Lecimy dalej, a w połowie września powinnam być już względnie szczupła.
ś: kawa
o: jajko (75), różyczka brokułu (27), pół pomidora (13)
k: kawałek filetu z kurczaka (80), sałata (8)
203 kcal.
Dziś zaczyna się trzydniowy festiwal w moim mieście. Moje koleżanki będą prawdopodobnie chodzić przez ten czas pijane w trzy dupy, a ja normalnie byłabym w tym samym stanie, ale DIETA.
Wybywam o 16 (dlatego bilans piszę tak wcześnie) i spędzę tam kolejne 12 godzin.
BEZ JEDZENIA. Będę się bawić jak nigdy i jeszcze spalę tyle kalorii...
Cudownie.