Przyjechałam dziś o 6 rano. Położyłam się spać, wstałam o 14 i zaraz poleciałam na wagę.
59,8 kg z okresem. Czyli udało się, schudłam.
Jadłam przez tydzień same warzywa, dwa posiłki dziennie po 200 kcal każdy. W ostatni dzień niestety poszalałam. Jeszcze w Egipskiej restauracji zjadłam makaron, w samolocie Toblerone, ogromną kanapkę (chleb pszenny, ser żółty, szynka wieprzowa - CO ZA SYF) na lotnisku, a w domu pizzę, którą mama zamówiła, bo nie było nic do jedzenia. Wiem, wiem... Praktycznie same najgorsze produkty.
Skończyło się oczywiście płacząc na łazienkowej podłodze z palcami w gardle.
Jeśli chodzi o sam Egipt, bawiłam się nieźle.
Uwielbiam latać samolotem, to dla mnie zawsze największa atrakcja na wakacjach :)
Trafiliśmy akurat na końcówkę ramadanu.
Przy okazji pojechaliśmy do Palestyny i Izraela, więc miałam okazję wsadzić swoją "modlitwę" (nie jestem oczywiście Żydówką, ale co mi szkodzi) do ściany płaczu.
Moja karteczka zawierała tylko dwie cyfry.
Podziwiam, że udało ci się schudnąć na wakacjach. Ja się nie starałam, ale podejrzewam że i tak bym nie dała rady.
OdpowiedzUsuńNie zwracaj jedzenia! Wiem że jest ciężko się powstrzymać, pamiętam to. Ale mimo wszystko to nie jest dobre rozwiązanie..
Trzymaj się! Buziaki :***
Wróciłam!
OdpowiedzUsuńZazdroszczę Ci tego Egiptu jak nie wiem! Też bym chciała tak sobie podróżować!
Te dwie cyfry.. Coś pięknego!
eudaimonia93.pinger.pl