czwartek, 23 sierpnia 2012

She laughs like God

Przyjechałam dziś o 6 rano. Położyłam się spać, wstałam o 14 i zaraz poleciałam na wagę.
59,8 kg z okresem. Czyli udało się, schudłam.
Jadłam przez tydzień same warzywa, dwa posiłki dziennie po 200 kcal każdy. W ostatni dzień niestety poszalałam. Jeszcze w Egipskiej restauracji zjadłam makaron, w samolocie Toblerone, ogromną kanapkę (chleb pszenny, ser żółty, szynka wieprzowa - CO ZA SYF) na lotnisku, a w domu pizzę, którą mama zamówiła, bo nie było nic do jedzenia. Wiem, wiem... Praktycznie same najgorsze produkty. 
Skończyło się oczywiście płacząc na łazienkowej podłodze z palcami w gardle.

Jeśli chodzi o sam Egipt, bawiłam się nieźle. 
Uwielbiam latać samolotem, to dla mnie zawsze największa atrakcja na wakacjach :)
Trafiliśmy akurat na końcówkę ramadanu. 
Przy okazji pojechaliśmy do Palestyny i Izraela, więc miałam okazję wsadzić swoją "modlitwę" (nie jestem oczywiście Żydówką, ale co mi szkodzi) do ściany płaczu. 
Moja karteczka zawierała tylko dwie cyfry.
"46".

2 komentarze:

  1. Podziwiam, że udało ci się schudnąć na wakacjach. Ja się nie starałam, ale podejrzewam że i tak bym nie dała rady.
    Nie zwracaj jedzenia! Wiem że jest ciężko się powstrzymać, pamiętam to. Ale mimo wszystko to nie jest dobre rozwiązanie..
    Trzymaj się! Buziaki :***

    OdpowiedzUsuń
  2. Wróciłam!
    Zazdroszczę Ci tego Egiptu jak nie wiem! Też bym chciała tak sobie podróżować!
    Te dwie cyfry.. Coś pięknego!
    eudaimonia93.pinger.pl

    OdpowiedzUsuń