sobota, 12 stycznia 2013

Najlepsze dni uciekają nam właśnie dziś.

Nie mówiłam Wam o czymś, bo myślałam że to przejdzie. Ale chyba najwyższy czas. 
Doszłam do wniosku, że nie dam rady tego zrobić. Mija rok od kiedy przytyłam prawie 20 kg i absolutnie NIC mi przez ten rok nie wyszło. 365 dni dni zamartwiania się jaka to jestem gruba i ani jednej udanej próby zrzucenia tego na dłużej niż dwa tygodnie. Moi znajomi twierdzą, że przeżyli najlepsze wakacje w swoim życiu, a ja pamiętam tylko siedzenie na plaży w spodenkach, bo przecież nie mogę pokazać boczków i górnej części ud. Odmawiałam jedzenia w wielu przypadkach, wiele osób okłamałam że mam cukrzycę, z wielu rzeczy musiałam zrezygnować dla "odchudzania", a potem i tak szło to na marne, bo w wpierdalałam w samotności po kilka tabliczek czekolady i kilkanaście tostów z serem. Straciłam rok z (podobno) najlepszego okresu życia. I nic z tego nie mam. I wiem, że nigdy już nie będę miała. Wypaliłam się, nie umiem już tego, co kiedyś. Nie ma co się okłamywać, że jeszcze będę silna. Nie będę. Udowodniłam to sobie podczas dwunastu przejebanych miesięcy. Sukcesy dietowe w 2012 roku mogłabym policzyć na palcach jednej ręki. Niezawalenie na wyjeździe wakacyjnym z rodzicami, kopenhaska-motylkowa i 19 dni SGD. Tak, to chyba byłoby na tyle.

Nie chcę zmarnować kolejnego roku. Póki co w 2013 realizuję z koleżanką projekt "fit and slim" i idzie nam super. Ani razu się nie objadłam, nie pominęłam ćwiczeń, nie zjadłam nic słodkiego oprócz sześciu kostek czekolady w chwili załamania, o którym pisałam. Takich chwil jest ostatnio naprawdę dużo. Moje ramiona nie wyglądają przez nie najlepiej, bo są całe podrapane. Taki chory nawyk, przez który próbuję ukarać siebie za to, jaka jestem. 
Podoba mi się to zdrowe jedzenie i ćwiczenie. Bardziej niż głodówki (czuję się teraz jakbym bluźniła) i ciągłe zmęczenie. I chyba wychodzi mi lepiej. 
Okropnie by mi Was brakowało, jeśli bym odeszła. Ale tylko Was, bo nie ciągnie mnie już w ogóle do drakońskich diet, obsesyjnego liczenia kalorii i przeczyszczaczy. Nie myślę od jakiegoś czasu już tak jak kiedyś. Wchodząc na Wasze blogi nie myślę "Wow, ona znowu zjadła tylko 300 kcal, jest niesamowita!", tylko "Dlaczego ona to sobie robi?". To nie jest podejście dobre dla członkini pro-any. W ogóle nie powinno mnie tu już być. 

Nie odchodzę jeszcze, ale możliwe, że będziemy się żegnać. Jestem za słaba na to albo po prostu już tego nie chcę. Wyrosłam? Może to był tylko młodzieńczy bunt, chęć zagłodzenia w sobie wszystkiego, co złe mnie spotkało. Może już zagłodziłam wszystko co mogłam. Może "jak coś zaczyna śmierdzieć, to należy to wyrzucić" czy jakoś tak.
Jak uważacie?
Pytam zupełnie poważnie.

9 komentarzy:

  1. nawet nie wiesz jak bardzo mnie ucieszyło to co przeczytałam. masz jeszcze wątpliwości, ale ROBISZ DOBRZE. co więcej, nie jesteś sama, bo po przeczytaniu Twojego komentarza próbuję zrobić podobnie, chociaż nie idzie mi jeszcze tak idealnie. ale staram się. i przeczytanie Twojej notki zmotywowało mnie właśnie żeby robić to dalej. DZIĘKUJĘ :*
    nie warto marnować nawet jednego dnia, a co dopiero roku. bo ani się obejrzymy, a zmarnujemy całą resztę.

    OdpowiedzUsuń
  2. Jesteś silna i wykorzystaj czas kiedy myślisz inaczej na odejście stąd. Cieszę się, że do tego dorosłaś. My będziemy cię wspierać nawet w tym. Bo pro-ana jest jednym wielkim zakłamaniem, w którym (nie oszukujmy się) nie ma szczęścia. Tylko szczerze... to nie chcę żebyś odchodziła. Nie chcę, bo jesteś jedną z niewielu które znam od początku i będzie mi ciebie brakowało. Ale wiem, że tak będzie dla Ciebie lepiej. Więc może powinnaś wykorzystać tą siłę, którą teraz masz i skończyć z tym całym gównem.

    P.S Dostałam Twojego smsa. Ale będę mogła pisać dopiero od 27. Odezwę się wtedy :*

    OdpowiedzUsuń
  3. Tak strasznie nie chce żebyś odchodziła, ale rozumiem i szanuje twoje aktualne podejście do pro ana. Rób co uważasz za słuszne i odchudzaj się zdrowo. Dzięki tobie i Ani ma motywacje do zejścia na trochę mniej restrykcyjną drogę. Walcz o siebie i o swoje szczęście nie zależnie gdzie ono jest. Ja zawsze będę trzymała za ciebie kciuki i ci kibicowała. :*

    OdpowiedzUsuń
  4. miałam identyczne przemyślenia, kiedy przechodziłam z onetu na blogspot. Tamten blog był typowo 'motylkowy', 500 kcal, przykazania pro-any i te różne inne chore rzeczy... na blogspocie już właściwie miotałam się pomiędzy A. chęcią zagłodzenia się, B. zdrowym chudnięciem, i C. wpierdalaniem na potęgę...
    Jednak zostałam przy opcji B. i choć często miewam chwile załamań, to nie poddaję się i nie biorę już tego wszystkiego tak poważnie i dosłownie jak kiedyś.
    Też krew mi się gotuje, jak widzę kolejne blogi 13 latek piszące, że dążą do 35kg 'perfekcji' i że ana jest ich jedyną przyjaciółką... chciałabym pomóc, jakoś wytłumaczyć, że nie tedy droga, ale wiem, że i tak nikt mnie nie posłucha, bo kiedyś sama tak reagowałam - miałam wszytko gdzieś i wierzyłam w te wytarte frazesy, że tylko ana da mi szczęście, że chudość to perfekcja... Sama musiałam się przekonać, że tak nie jest.
    Wszyscy uczą się na swoich błędach.
    Cieszy mnie natomiast, jeśli chociaż 1 osoba na 100 rezygnuje z pro-any na rzecz zdrowego odżywiania, ćwiczeń itp... tak na prawdę jest łatwiej i lepiej. Dlatego cieszę się, że i ty postanowiłaś przejść na drugą stronę. Jest ciężko, na pewno, ale będzie lepiej. Długo to potrwa, ale na prawdę warto.
    Super, że zmieniłaś nastawienie do diety, ale to nie znaczy, że musisz stąd odchodzić. Możesz nadal pisać, jak ci idzie, co myślisz, co czujesz...
    chyba, że ten blog wywołuje u ciebie jakieś negatywne wspomnienia, nie chcesz mieć nic wspólnego z tym światem... to wtedy ok, rozumiem.
    Cokolwiek postanowisz, najważniejsze byś była szczęśliwa!

    OdpowiedzUsuń
  5. Powinnaś wykorzystać to, że teraz jesteś w stanie otrząsnąć się z pro any:) Cały czas możesz być z nami, łączy nas jeden cel i to jest najważniejsze. Nie ważne jaką drogę pokonujemy, żeby to osiągnąć!

    OdpowiedzUsuń
  6. Zrób to dzięki czemu będziesz szczęśliwa. Nie ważne czy będziesz ważyć 150 kg czy 40. Nie marnuj czasu, bo masz tylko jedno życie!

    OdpowiedzUsuń
  7. "Jestem za słaba". Żartujesz!? Właśnie udowodniłaś jak silna jesteś! Nie tchórzysz szukając szybkiego sposoby w dietach proana, przeczyszczaniem. Tylko zdrowym trybem życia! Nie wiesz jak długo czekałam, aż w końcu napiszesz takiego posta, że zrywasz z tym gównem, żyjesz zdrowo, ćwiczysz i dobrze Ci idzie! :D

    OdpowiedzUsuń
  8. Zostań, pokaż nam (mi) jak zdrowo żyć, prowadzenie bloga jest chyba największą przyjemnością w tym.. Można pokazać innym, że się da !

    OdpowiedzUsuń